Wydrukuj tę stronę
Mar 20, 2020 Napisał 
Nabożeństwa

Droga Krzyżowa 20.03.2020 transmisja o godz. 19.00 na stronie Facebooka parafialnego

Droga Krzyżowa 20.03.2020 transmisja o godz. 19.00 na stronie Facebooka.

Parafia pw. św. Mikołaja w Papowie Toruńskim 

Stacja I – Pan skazany na śmierć

Oby mi Bóg dał słowo odpowiednie do myśli i myślenie godne tego, co mi dano! On jest bowiem i przewodnikiem Mądrości, i tym, który mędrcom nadaje kierunek. W ręku Jego i my, i nasze słowa, roztropność wszelka i umiejętność działania. MDR 7 15-16

Dobry Jezu stajemy z Tobą wśród tłumów ludzi, w jednej minucie jesteśmy Twoimi obrońcami w kolejnej Twymi oskarżycielami. Daj nam, jak modlimy się słowami Księgi Mądrości, słowo odpowiednie do myśli i myśli godne SŁOWA BOŻEGO, wtedy będziemy szli w dobrym kierunku, w kierunku Nieba i jeśli dla Ciebie nie będziemy skazującymi, także i dla swego współmałżonka i swych dzieci, teściów, innych ludzi będziemy obrońcami. Jedna tchórzliwa decyzja, jak decyzja Piłata, może zaważyć o losach ludzkości, jak np. skazanie jednego dziecka na śmierć w łonie matki może zmienić bieg historii.

Stacja II - Pan Jezus Bierze Krzyż Na Swoje Ramiona

Ojciec – przybrany Twój ojciec Józef. Jak wielkie było Jego zadanie, aby na powierzonym mu Skarbie nie powstała rysa, by Go polerować i ukrywać przed chciwymi, zawistnymi oczami. Jak wielka jest rola Ojca w wychowaniu dziecka, w ocaleniu w jego sercu naturalnego prawa, które wpisane jest w sumienie człowieka. Każdy z nas, kto ma chociaż trochę kontaktu ze swym sumieniem, wewnątrz przeczuwa czy oddala się od tego zamysłu Stwórcy czy się do niego zbliża. Jak wielkie jest zadanie rodziców, zwłaszcza Ojca by dziecku pomóc w kształtowaniu tej postawy moralności, która zadecyduje w przyszłości czy przeciśnie się ono przez bramę nieba czy nie. Dobry Jezu czyż to nie przedziwna tajemnica, że całe dzieciństwo, młodość, nosiłeś wszelkiego rodzaju deski, belki, listwy, pod okiem swego przybranego ojca, podawałeś mu je na stół ciesielski pewnie miliony razy, gdy zbijał meble, konstruował zamówienia… A teraz w ten okrutny dzień niesiesz sam olbrzymią belkę, już nie ochoczo, już nie z uśmiechem… Niesiesz ją pełen bólu. Niesiesz je Ojcu Przedwiecznemu na stół - ołtarz wzgórza Golgoty. Ile jeszcze razy będziemy realizować swoją wolę, swoje chciejstwa? W którym momencie to czego szaleńczo chcemy staje się niesieniem krzyża dla Chrystusa, który sami mu wrzucamy na plecy, by tylko działo się tak jak zapragnęliśmy.

Stacja III - Jezus upada po raz pierwszy

Jezu upadasz, jesteś wycieńczony, ledwie żywy. A gdzie my jesteśmy? Mieliśmy nadzieję zobaczyć się gdzieś bliżej lub dalej wśród tłumu, bardziej lub mniej współczujących Ci tego bólu, ale wiesz Jezu jak jesteśmy zdrętwiali i słabi, sami jesteśmy jakby Twoim Krzyżem, który Cię przygniata… Boże uchroń naszą rodzinę od tego byśmy nie stali się powodem upadku dla nas samych nawzajem, bądź bliźnich którzy widzą w nas Twoich naśladowców. Daj nam wiarę byśmy nie traktowali upadków jako nieodwołalnych wyroków, lecz znajdowali wiarę Twoim Słowom.

Stacja IV - Jezus spotyka swoją Matkę

Jezu co oznacza w tym bezkresnym bólu który Ci towarzyszy, że spotykasz Matkę? Czy obecność Matki w takiej chwili odejmuje czy przymnaża uczucie cierpienia? Daj nam Boże pamiętać, aby choćby podjąć próbę spotkania z Matką Jezusa w chwilach swych najgłębszych cierpień. Jej obecność odsłania tajemnicę każdego bólu. Jak w bólu niezrozumienia rozpoczęło się życie Jezusa w łonie Matki, tak w bólu niezrozumienia zakończy się ono złożeniem na łono Ojca. Jak światło świecy tajemniczo rozprasza mrok, tak Matko Jezusa wskaż nam zamysł wypełniania się naszych osobistych dróg krzyżowych, wszak tylko Ty jedna swą wiarą i ufnością widziałaś wówczas sens tych zdarzeń.

Stacja V- Szymon z Cyreny pomaga Jezusowi

Przed chwilą spojrzałeś w oczy Matce, a teraz pojawia się Szymon z Cyreny… Jak przedłużenie Jej kochającego serca, pewnie po kobiecemu, pragnącego odjąć ci tych mąk, dany Ci jest Szymon. Dobry Boże jak pełnić Twą Wolę ,by mimo niechęci, takiej jaką miał dla tego czynu w sobie Szymon, stać się pociechą dla umęczonego Jezusa. Jak w codziennej naszej pracy, służbie w domu dla swej rodziny, stać się podobnym Szymonowi. On najpewniej zupełnie przypadkiem napotkał ten pochód ku śmierci, ale mimo początkowej niechęci stał się dla Ciebie pomocą, gdy już wszedł na tę Drogę wypełnił swe zadanie w pełni. Jak mimo niechęci dla swych najprostszych spraw i obowiązków stać się w ich wypełnianiu, narzędziem pomocnym i użytecznym dla samego Syna Bożego?

Stacja VI - Weronika ociera twarz Jezusa

Jezu nawet nie umiemy spojrzeć w Twe zmasakrowane Oblicze, bo to nie jest widok przyjemny, jest nie do zniesienia, to bynajmniej nie jest kilka krwawych kropel… Oberwana skóra, zalane krwią oczy, przestawiony nos. Na czoło wciśnięta ciernista korona rozrywająca skórę jak pług orze ziemię. Lepiej było nie patrzeć, z pewnością, wygodniej było nie mieć z Tobą nic wspólnego…Jak Boże trzeba umieć patrzeć duszą w duszę, by w tym straszliwym widoku rozpoznać swego Pana i mimo wszelkich oporów podejść do Ciebie, przyznać się do troski o Twoją Osobę i otrzeć Ci twarz. Boże daj nam w największych próbach światłość oczu serca, byśmy nie dali się zwieść pozorom i abyśmy byli odważni, nie czynili niczego na pokaz, ale w prześladowanych, utrudzonych, zmiażdżonych przez panów tego świata, umieli dojrzeć Chrystusa, tam gdzie On faktycznie jest. Daj nam Boże odwagę Weroniki, byśmy przyznali się do Ciebie wobec tych, którzy Cię upokarzają i wyśmiewają i byśmy potrafili swym dzieciom przekazać taką do Ciebie miłość, by nawet w chwili gdy Twe mistyczne ciało jest skrwawione i umęczone, zasłużyły one na łaskę trwania przy Tobie mimo wszystko.

Stacja VII - Jezus upada po raz drugi

Jezu ile razy czułeś idąc na swą śmierć, że już nie dasz rady… Czy tak właśnie było gdy upadałeś z bezsilności swego okaleczonego ciała? Jakie my mamy prawo mówić, że już nie dajemy rady kiedy mamy ciepły koc, dach nad głową, zawsze kromkę chleba w kuchni, a może nawet dużo więcej… Gdy nie jesteśmy niczyją własnością, nie pracujemy wyzyskiwani… Spraw Dobry Jezu, abyśmy swą niewdzięcznością nie powodowali poczucia krzywdy wśród ludzi nas otaczających, którym brakuje jakichś dóbr do godnego życia. Daj nam łaskę zrozumienia Twojego cierpienia abyśmy zauważali potrzeby bliźnich i mądrze dzielili się tym co mamy, choćbyśmy sami mieli niewiele.

Stacja VIII - Jezus spotyka płaczące niewiasty

Staramy się zrozumieć tę scenę, o co w niej chodzi. Ty powłóczący nogami, ledwie żywy i jakieś płaczące niewiasty. I słyszą od Ciebie, aby lepiej nad sobą płakały. Jezu jak tak mogłeś, narzuca się w pierwszej chwili… Znów zapomnieliśmy, że Ty nie jesteś Bogiem poprawnym politycznie i że nie przestrzegasz medialnego bon tonu, grzecznościowych konwenansów. Ty jesteś Drogą, Prawdą i Życiem, jak sam o sobie mówisz i mimo, że świat nad Tobą płacze, Ty wiesz kto w tym świecie prawdziwie płacze, a kto winien płakać nad sobą, choćby nie wiadomo jak blisko Ciebie szedł, nawet podczas Drogi Krzyżowej. Uchroń nas Jezu przed obłudą że jesteśmy blisko Ciebie gdybyśmy byli blisko jedynie na pokaz.

Stacja IX - Jezus upada po raz trzeci

Jezu upadasz po raz trzeci. Jaki ma wymiar mistyczny to, że upadasz trzykrotnie? Jakie to mu-siały być upadki skoro tradycja przekazuje opowieść o nich od tysięcy lat? Może za każdym Twym upadkiem spodziewano się że już nie wstaniesz? Może szanse na to były tak niewielkie, że aż zanotowano, iż upadałeś trzy razy… Trzy upadki jak trzy dni ciemności w grobie, a każdy z tych upadków jak próba przed umieraniem i powstawaniem ze śmierci. Nasza każda niemoc również jest próbą przed umieraniem, oby Bóg w swej łaskawości podawał nam pomocną Dłoń, abyśmy się z tych niemocy dźwignęli do łaski. Oby Bóg, gdy zbliżymy się do śmierci mógł po-chwycić nas wprost do Nieba, obyśmy tam pasowali. Obyśmy byli Twymi narzędziami dzięki którym inni powstają z upadków, a nie się przez nas potykają.

Stacja X - Jezus z szat obnażony

Jakbyś był jeszcze za mało upokorzony Jezu, odkryto Twe umęczone ciało i wystawiono je na drwiny. Stanąłeś bezbronny i upokorzony. W tej scenie odnajdujemy tak wiele, zwłaszcza w ostatnich dziesięcioleciach, odniesień do obnażonych i upokarzanych kobiet, które stają się to-warem. Do kobiet, które pozbawiane są dokumentów, tożsamości, wolności, a wreszcie życia. Do dzieci w łonach matek, które obnażone w monitorach USG mogą być przyjęte lub wysłane na krzyż. Do dzieci, których życie kosztuje tyle co ich nerka lub serce. Za mocne Jezu? Nikt tego nie chce słyszeć, my sami również często wolimy nie słyszeć, lecz widząc Ciebie bezbronnego, obnażonego, okradzionego z ludzkiej godności widzimy także tych wszystkich bezimiennych, których obnażenie z szat rozgrywa się dzień po dniu wśród nas. O co możemy zatem prosić Cię dobry Boże rozważając tę scenę? Chyba o to byśmy nie byli kimś komu kiedykolwiek przyjdzie do głowy rzucić los o tę szatę. O to byśmy nie chcieli mieć z pozbawienia nawet milimetra godności drugiego człowieka jakiejkolwiek korzyści dla siebie. Bo gdybyśmy wszyscy mieli takową jasność sumienia nikomu nie przyszło by do głowy zdzierać z bliźniego szaty godności, gdyż brakło by chętnych by rzucić o nią los.

Stacja XI - Jezus przybity do krzyża

Przybicie do krzyża to nieodwracalny wyrok, to coś co stapia w jedno rzeczywistość Twego Boskiego Ciała oraz rzeczywistość martwego już drzewa – krzyża. To zjednoczenie sprawiło, że w olbrzymich, nadludzkich, kilkugodzinnych męczarniach krzyż przekazywał Ci swój brak życia, a Ty stawałeś się żywym owocem dla martwoty drzewa krzyża. Niepojęta tajemnica, jak wówczas umierając w tej nieludzkiej pozycji dawałeś nam znak i świadectwo tego, że krzyż z którym się zjednoczymy, przyjmiemy go na tyle, by wbić się w niego gwoździami, przyniesie nam prawdziwe życie. Że niezbadane i niepojęte tajemnice naszego krzyża, gdy zostaną przyjęte i zobaczymy ich mistyczny wymiar, staną się dla nas kodem do sejfu otwierającego Życie Wieczne.

Stacja XII - Śmierć na krzyżu

Jezu tuż przed śmiercią ostatkiem sił wypowiadasz słowa: „Boże Mój Boże czemuś mnie opuścił”. Ilu ludzi w swych drogach wiary tak woła gdy spotyka śmierć, ból, krzyż… Jak Bóg sam do siebie może tak zawołać, skoro jest Bogiem? Po co ten nadludzki wysiłek, by wypowiedzieć to jedno zdanie, gdy już nawet oddychać nie miałeś sił? Czyż nie mogłeś go cicho wyszeptać, Bóg przecież i tak by słyszał? Jaka w nim kryje się tajemnica? Krzyż, śmierć nieuchronna i to enigma-tyczne zdanie wypowiedziane przez skatowanego Boga- Człowieka? Czemu było tak ważne żeś tyle Jezu wysiłku w nie musiał włożyć, że aż kosztowało Cię ono życie? Obyśmy pamiętali, że Bóg nigdy nie odchodzi, a tylko wchodzi za zasłonę nierozpoznawalności i nawet gdy wydaje się nam, że Go nie ma to on Sam do Siebie w naszym bólu krzyczy. Nawet gdy wydaje się że go nie ma, właśnie po to pozostawił to zdanie na krzyżu, byśmy myśląc o opuszczeniu nas przez Boga wiedzieli że to Sam Jezus mówi naszymi ustami: „Boże mój Boże, czemuś mnie opuścił…”

Stacja XIII - Jezus zdjęty z krzyża

Jezu nie sposób stanąć pod tym krzyżem z Twym martwym ciałem, to musiał być najgorszy wi-dok jaki Twoi uczniowie, Twoja Matka, mogli sobie wyobrazić. Tyle wspólnych chwil, tyle chwały, cudów, mistycyzmu doświadczyli z Twoim udziałem, a potem tylko mrok zaćmionego nieba, huk rozdzierającego wszechświat smutku. A teraz Twoje brudne, przykurczone ciało, lepiące się od krwi, szorstkie od śmierci, zimne od odtrącenia, tuli Twoja Matka. I Ona jeszcze wierzy, wierzy mimo tego co widzi, czego dotyka, co obserwuje od kilku godzin. W tym momencie, gdy nawet Twe ciało poddało się śmierci, Twoja Matka jej się nie poddaje i ufa szaleńczo Twemu Słowu. Słowo zostało zabite na krzyżu, a Ona mimo wszystko widzi je żywe. Tuli Cię jak małe dziecko w Betlejem i jak w Betlejem naciera Cię olejami i owija w tkaniny.

Stacja XIV - Pan Jezus złożony do grobu

I znów to człowiek o imieniu Józef staje się opiekunem dla Twego ciała, to On organizuje Twój pochówek, odstępuje Ci grotę grobową, jak niegdyś Twój przybrany Ojciec Józef przygotował na Twoje narodziny Grotę w Betlejem. Znów jakiś Józef chroni Twoje ciało, tym razem po śmierci, by zamysł Boży mógł się dokonać. Jak ważne jest w naszym życiu byśmy umieli wsłuchiwać się w głos Boga niczym Józef z Nazaretu i Józef z Arymatei. Każdy z nich bowiem swoimi czynami, które nie były w żaden sposób oczywiste według praw tego świata, umożliwił narodziny, zmartwychwstanie Boga, a następnie zapowie zmartwychwstanie Kościoła.

Maria i Mikołaj Mościccy (małżeństwo z 9 letnim stażem, siedmioro dzieci, w tym dwoje w niebie)

2007 Ostatnio zmieniany czwartek, 02 kwiecień 2020 09:05